piątek, 19 lutego 2010

Avatar a planeta Ziemia

Poszedłem dziś do kina na słynny już film "Avatar". Nie zawiodłem się, tamtejszy świat wyglądał fantastycznie, efekty były świetne, ale nie o to chodzi.

Film, czego się nie spodziewałem, zmusił mnie do refleksji. Ludzie zostali w "Avatarze" przedstawieni jako rasa bezwzględnych zdobywców, nie posiadająca żadnych wartości, kierująca się wyłącznie żądzą pieniądza. Jest w tym oczywiście sporo prawdy, możliwe też, że będziemy się tak zachowywać około AD 2150, ale tak czy siak wydaje się to być wizją wyolbrzymioną.

Zauważyłem też, że po obejrzeniu filmu spora część oglądających tylko marzyła o tym, żeby zostać takim avatarem, nikt nie kibicował rasie ludzi w czasie filmu. To właśnie zmusza mnie do refleksji. Skoro obraz ludzi jest w miarę prawdziwy, a nikt nie chce się z nimi utożsamiać, to chyba coś z nami jest nie tak.

Przede wszystkim przeraża to, jak niszczymy środowisko. Okazując zero szacunku dla naszej Matki Natury budujemy fabryki, kopalnie i zaśmiecamy otoczenie gdzie tylko popadnie. Wycinamy ogromne liczby drzew każdego dnia, eksploatujemy naturę każdego dnia dla własnych korzyści. Żyjemy już w takich czasach, że pozostałości po naturalnym krajobrazie trzeba ogradzać płotem i robić z nich parki narodowe, żeby ludzie mogli zobaczyć w ogóle jak wyglądała Ziemia zanim zaczęliśmy stawiać wcześniej wspomniane budowle.

Co jednak możemy zrobić? Trzeba próbować walczyć z szkodliwym prawem, stosować się do co mądrzejszych rad ekologów dotyczących dbałości o środowisko i zmienić nasze podejście do życia i Ziemi. Wszystko zależy od tego czy zmienią je także politycy i magnaci działający w branżach, które zagrażają środowisku naturalnemu.

P.S.
Chyba kilkudniowy wyjazd z mojej wioski na przedmieściach Piły do Katowic dziwnie na mnie zadziałał. Tęsknię za ogródkiem, obszernym lasem przy domie, codziennym widokiem saren i spokojną okolicą. Film "Avatar" jeszcze bardziej przybliżył mnie do Matki Natury. O ile przed wyjazdem do Katowic określałem siebie jako typ z Beatlesowskiej piosenki "Fool on the Hill", o tyle teraz wolę mówić o sobie "Mother Nature's Son" (też Beatlesi).

Ach, najlepszym akcentem na zakończenie tej proekologicznej notki będzie hippisowskie pozdrowienie, więc
Peace&Love

1 komentarz: